Wstawanie o piątej rano nie należy (raczej) do przyjemności. Szczególnie, kiedy za oknem mróz i spowita ciemnością ziemia. Wszystkie zmysły śpiocha wyraźnie strajkują na próbę powstania bezwładnego ciała. Tymczasem dziś nastąpił sukces. Po wielu próbach wczesnej pobudki w końcu udało mi się wstać o piątej Zebrałem z łóżka swoje ociężałe ciało i ruszyłem na polowanie złotej godziny. W końcu kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje :).
Polub na Facebooku
Popularne posty
Już niedługo ... Swaćba, czyli słowiańskie wesele

Wspaniała sucha roślinność na tle lutowego krajobrazu po bezmiesięcznej nocy.
OdpowiedzUsuń