W tym roku jakie było Boże Ciało pamiętają chyba wszyscy. Deszcz,
deszcz i jeszcze raz deszcz. Cóż, fotografowanie w niepogodę ma swoje
plusy, choć niewątpliwie w dni słoneczne przynosi więcej przyjemności.
Boże Ciało w Nikiszowcu odbyło się w strugach deszczu, mogącym
konkurować z tropikalnymi ulewami. Procesja pełna parasolek, często z
ludźmi przemoczonymi do suchej nitki. Deszcz nie ułatwiał zadania także
orkiestrze, która musiała korzystać z dodatkowych rąk swoich kolegów
trzymających parasolki. Procesja rozpoczęła się na ul.Braci Woźniaków i
później ruszyła w stronę Nikiszowca, do kościoła pod wezwaniem św.Anny.
Nikiszowiec to magiczne miejsce i przyzna mi rację chyba każdy, kto
odwiedził tę historyczną dzielnicę Katowic. Fotografowanie w Nikiszowcu
to prawdziwa frajda. Ale w czasie deszczu?. Tymczasem kiedy procesja
wkroczyła w końcu do Nikiszowca, przemieszczając się pośród
wybrukowanych uliczek, można było poczuć prawdziwą magię. Procesja,
deszcz parasolki, baldachim i historyczny Nikiszowiec w roli głównej,
dopełniający całość. Czego chcieć więcej? Wszystkie elementy zgrały się w
jednym momencie. Ansel Adams powiedział kiedyś „Chciałbym czasem
znaleźć się w takim miejscu, gdzie Bóg czeka tylko, aby komuś otworzyć
migawkę”. W Nikiszowcu dzieje się to często.




0 komentarze